Skrzywdzony Fineusie
i ty umęczony Tantalu
spójrzcie w ich stronę
Nie glupio wam
że opłakujecie swoje męki
w obliczu tak wielkiej krzywdy?
Nieustający wasz ból
w dziecinne zamienia się igraszki!
Widzicie jak oni płaczą?
Bezsilni stoją pod murem
Chłostani przez życie
Krwawą przecierają twarz
Rany ich słone obmywają łzy...
A ty Syzyfie zostaw swój kamyk
Wspomniałeś coś o swoich katuszach?
Nie żartuj błaźnie!
O jest i pasterz.
Witamy wielki synonimie
Usiądź
A on poszedł w ich stronę
Obliczył litry wylanej krwi
Porównał swoje blizny
I odwrócił twarz
Bo wiedział, ze do pięt im nie dorasta
Grymas smutku przeszywa mi twarz
Oczy suche
Ręce załamane
Ale i tak pójdę na wzgórze
Poczekam na kolejny blask słońca