Złowieszcza Luna
szarpała strzępy prywatności...
Cisza zdruzgotała
ostatni bastion spokoju...
Zastygając w oparach poświęcenia-
gniła...
czekając aż sztorm
gwałtownym ociekając bałwanem
strawi resztki
spokojnego akwenu....
Niknie...-
wsiąka...-
tonie...-
zasypana stosem oddechów.
Sercem zbuduję jej ołtarz!
niedbale i szybko-
by zdążył usiąść na nim
biały kruk.
zwycięzco!